Zwyczajny kraj
kraj: Polska
reżyseria: Tomasz Wolski
rok produkcji: 2020
czas trwania: 53 minuty
Dokument zrealizowano w oparciu o materiały nagrane przez milicjantów i oficerów Służby Bezpieczeństwa PRL. Agenci byli wszędzie. Filmowali z ukrycia w restauracjach, na ulicy i w sklepach. Podsłuchiwali również rozmowy telefoniczne. Uchwycili np. nieudane wodowanie statku „Mir” oraz Fidela Castro grającego w koszykówkę z krakowską drużyną. Obserwowali kochanków w hotelu czy dziennikarzy rozmawiających o propagandzie. Wytropili nawet mężczyznę, który u kolegi z Oslo zamówił niedostępną w kraju maść na hemoroidy. Szczegółowo rejestrowali wreszcie zamieszki uliczne. Zachowała się również relacja z oblężenia komisariatu milicji przez strajkujących. Dzięki zebranym filmom i taśmom dźwiękowym powstał interesujący portret komunistycznej Polski.
W ciekawym nawiązaniu do słynnego „Jednego dnia w PRL” Macieja Drygasa Tomasz Wolski komponuje swój montażowy film z archiwaliów służb bezpieczeństwa i milicji obywatelskiej z lat 1956 – 1989, w zupełnie innym stylistycznym rejestrze. Nie stroni od humoru, ale umiejętnie stopniuje ciężar wykorzystanych materiałów. Od nagrania podsłuchanej rozmowy telefonicznej o skombinowaniu rasowego pieska dla córki po finałową scenę werbunku współpracownika przez szantaż ujawnieniem pozamałżeńskiej przygody.
Z czasem brutalna niedyskrecja tych tajnych niegdyś taśm zaczyna widza coraz bardziej uwierać i coraz więcej tu czającej się grozy. Wolski koncentruje się na uprzedmiotawiającym spojrzeniu esbeckich kamer na zwyczajne życie mieszkańców PRL, na zniesieniu prywatności, jaką symbolizować mogą instruktażowe filmy dla funkcjonariuszy uczące “dokumentować” noc kochanków w hotelu. Nie równoważy ich żadna martyrologia – nawet o niezadowolonych z władzy opowiada się tu z perspektywy “obywatelskiego” donosu. Wszechobecna inwigilacja wydaje się w filmie Wolskiego wszystkich obrzydliwie oblepiać. I chyba najbardziej niepokojąco wypada tu upodlone jej szantażem społeczeństwo – dlatego “Zwyczajny kraj” ogląda się nie tylko jak niebanalne wspomnienie czasów “słusznie minionych”, ale i jak swoiste memento.